Strony

sobota, 18 sierpnia 2012

Dzień 37: Kamakura

W dzień mojego przyjazdu IAESTE organizowało wycieczkę do kamakury, miasta niedaleko Kawasaki, gdzie mieszkam, słynącego ze trzydziestometrowego posągu Buddy i niskiej zabudowy, coby nic nie było wyższe od Buddy. Ponieważ wtedy się nie załapałem, postanowiłem nadrobić to w ten weekend. 

Głupio tak jechać na samego buddę, przechadzam się więc po kilku świątyniach na obrzeżach miasta, niestety nie pamiętam która jest która. Zamieszczam więc poniżej kilka zdjęć z oszczędną ilością słów.


Dzwonnica

Świątynia

Mi to kogoś przypomina...


Niby świętość itd. ale coś się czai...




Ogrody przy większych świątyniach zawsze są fantastyczne

Dzwon, skarb narowdowy Japonii

To kierujemy się "do centrum"

aaale po drodze jescze jedna mała kaplica




W jednej z kaplic znajduje się mały cmentarzyk obok którego stoi posąg  buddy(tak mi się wydaje). Trafiają mnie tu dwa absurdy: po pierwsze nigdzie nie jest napisane, że budda był grubasem a więc przeciwnie, z tego co czytałem kiedy hinduizm trafił do Chin, tam pogrubili buddę coby go sobie można było też używać jako znaku dobrobytu i dostatku. Druga rzeczy to co ludzie mają z tym macaniem tych posążków? Gdzie nie pojadę do brzuchy, nosy, buty czy co tam posążek ma, są zawsze dokładnie wypolerowane przez tych wszystkich turystów(a i miejscowych pewnie też), tylko jaki to ma sens... Równie dobrze można siebie pocierać po brzuchu czy głowie, efekt ten sam.

Naturalnie podchodzimy do posągu i czochramy po brzuchu bo  wtedy poprawia nam się krążenie w dłoniach

Typowe japońskie wnętrze
 Japończycy są bardzo oszczędni w kwestii mebli co jest jak dla mnie ok. Nie podoba mi się jednak jakoś wizja domu jako jednej wielkiej hali poprzedzielanej przesuwanymi ścianami...

Z ostatniej świątyni trafiamy pod buddę, pod którym znajduje się sławny wśród turystów sklep z replikami bronii i standardowym szmelcem dla turystów.

Repliki mieczy

Repliki katan

Pozostałe repliki



I oto jest, duży kamyń obrobiony w siedzącego buddę(stojący zużywał za dużo kamienia), świebodzin to to nie jest ale i tak robi wrażenie. Posąg w dodatki nie jest solidny, można do jego wnętrza wejść i wyjżeć przez okienko pomiędzy łopatkami.

I jest, skarb Kamakury, duży Budda
 To teraz znów pocieszymy oczy naturą a mianowicie udaję się na plażę, pobrodzić "se" w wodzie, w który to sposób zmierzam do ostatniej atrakcji w Kamakurze.

Na plaży, na plaży fajnie jest



Z plaży kieruję się znów w głąb miasta w kierunku kaplicy Hachimangu. Droga do kaplicy prowadzi przez alejkę wysadzonątradycyjnie wiśniami. Jest to pierwsze takie miejsce na jakie trafiam w Japonii i zaczynam żałować, że nie przyjechałem tu w okresie wiosennym...






A na szczycie zieje kaplica, rozmiar standardowy.



Do wewnątrz zdjęć robić można nie było, toć się odwróciłem i taki efekt onego czynu.


Tym oto akcentem kończy  się moja przechadzka po mieście kamakura.
Wszystkie przewodniki podają, że super fantastycznie, że Budda i fajerwerki... Budda był, fajerwerków nie było, chociaż byłem w kilku ładnych ogrodach i na plaży. Pewnie i tak każdy będąc w Japonii odwiedzi to miejsce, ale nie nastawiajcie się na jakieś fantastycznie atrakcje czy to dla oka czy ducha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz